Dla wielu być może trudno w to uwierzyć, ale są w Polsce branże, w których potrzebują tysięcy pracowników. Do takich zalicza się między innymi przetwórstwo rybne. Jak zatem wygląda ten rynek od strony zatrudnienia i dlaczego spotykamy się tu z tak dużymi niedoborami?
Brak chętnych
Wszystko wskazuje na to, że Polacy najzwyczajniej nie chcą pracować w tej branży. Tak przynajmniej wynika z ze słów wiceprezesa Polskiego Stowarzyszenia Przetwórców Ryb, Bogusława Kowalskiego. Nie ukrywa on, że Grupa kapitałowa Graal, której jest prezesem nawet dziś zatrudnić mogłaby kilkaset osób, ale zwyczajnie brakuje chętnych.
Zauważa on jednocześnie, że przetwórstwo rybne z brakiem pracowników zmaga się od kilka lat, choć problem ten staje się coraz poważniejszy. Co ważniejsze nie dotyczy to tylko pracowników fizycznych mniej wykwalifikowanych, ale również technologów i specjalistów kontroli jakości.
Pracownicy ze Wschodu
Nic więc dziwnego w tym, że firmy działające w tej branży rąk do pracy szukają poza Polską. Obcokrajowcy pochodzą głównie z Ukrainy, Białorusi i Mołdawii. Problem w tym przypadku jest jednak taki, że ich przeszkolenie trwa nawet trzy miesiące, a ich pozwolenie na pobyt i pracę w Polsce wynosi jedynie pół roku. Tym samym Polskie Stowarzyszenie Przetwórców Ryb apeluje do rządu, aby wydłużyć im pozwolenia na dwa czy nawet trzy lata. W innej sytuacji branży przetwórstwa rybnego trudno będzie podnieść się z kolan.